Przejdź do treści

Plitwickie Jeziora, w krainie tysiąca jezior i wodospadów

Plitwickie Jeziora wiosną

Plitwickie Jeziora to był nasz pierwszy przystanek w naszej wycieczce po Chorwacji. Jednak już przed tą pierwszą atrakcją spotkały nas przygody w podróży, niekoniecznie przyjemne.

Podróż do Chorwacji

Trochę się naspieraliśmy z Hhabiną, gdzie by tu pojechać na wakacje. Padło ostatecznie na Chorwację. Pojechaliśmy tam z początkiem maja, więc jeszcze przed sezonem. Można było mieć nadzieję, że nie natkniemy się na tłumy turystów. Pojechaliśmy samochodem – plany były takie, że zjeździmy kawał drogi.

Wiecie, jak to jest podróżować z małym Hhabiczem? Generalnie super świetnie, nawet, jeśli się pochoruje 😉 Tym razem pierwsze oznaki choroby pojawiły się już za Częstochową. Wieczorem, jak już dotarliśmy na nocleg gdzieś w środku Austrii, gorączka rozhulała się na całego. Wracać czy kontynuować wycieczkę? Następnego dnia wyruszyliśmy dalej w drogę i po południu dojechaliśmy do Prijeboj, tuż obok Parku Narodowego Jezior Plitwickich. Pogoda była ciekawa – nie przestawało padać nawet na minutę. Ustaliliśmy, że Jeziora będziemy oglądać na zmianę, najpierw Hhabina, potem ja, i że na zmianę będziemy siedzieć w pensjonacie z chorym Hhabiczem.

Plitwickie Jeziora w deszczu

Następnego dnia pogoda się nie zmieniła, deszcz podobno padał tu bez przerwy od tygodnia 🙂 Przeczytałem Hhabiczowi wszystkie dwie książki Ninjago, jakie zabraliśmy, po dwa razy. Potem Hhabina wróciła i ja wyruszyłem do Parku. Trochę psioczyłem na ten deszcz, ale okazało się, że pogoda miała swoje plusy. Po pierwsze, w parku napotykałem się na jakieś pojedyncze osoby. A podobno latem stoi się tam w korku… Po drugie, jeziora też miały swój urok w takiej pogodzie. No może zdjęcia (z komórki) nie powychodziły najlepiej.

Co do jezior, jak dla mnie super git. Świetne są te wszystkie drewniane szlaki wytyczone na jeziorach, tuż obok kolejnych wodospadów. Mija się dziesiątki wodospadów, każdy inny. Woda przybiera przeróżne kolory i odcienie. Nie było nikogo, kropił deszcz, woda szumiała, wszystko to się złożyło na niesamowity nastrój.

Mieszkaliśmy w małym rodzinnym pensjonacie Pansion Prijeboj. Pokój mieliśmy wygodny, właściciele byli bardzo mili i uczynni. Śniadanie jak najbardziej wystarczające, Hhabicz oczywiście najwięcej wcinał kanapek z Nutellą.

Następnego dnia ruszyliśmy dalej, na wyspę Mljet. O tym w kolejnym odcinku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *