Z Mljet wyruszyliśmy do Dubrownika. W zasadzie Dubrownik to było jedyne miasto na naszej trasie po Chorwacji. Choć jeśli chodzi o nocleg, wybraliśmy hotel Mlini, w miasteczku Mlini jakieś 10 km na południe od Dubrownika. Ceny noclegów w Dubrowniku to jakieś bajońskie żarty.
Dubrownik – wśród tłumów turystów
Jeśli chodzi o Dubrownik, historyczne centrum miasta robi wrażenie i jest bajecznie malownicze. Ale jak dla mnie, to mimo wszystko najmniej udany punkt wycieczki po całej Chorwacji. A dlaczego? Po pierwsze, tysiące turystów, zwożonych setkami autokarów i dziesiątkami statków. Po drugie, ciągle ktoś coś chce sprzedać albo zagarnąć człowieka do knajpy. Wszystko to robi średni klimat. Nieco przyjemniej zrobiło się o 21:00: ludzi zdecydowanie mniej, nagabywacze są już po robocie i spaceruje się dużo przyjemniej.
W Dubrowniku kręcono Grę o Tron. Spacerując po starym mieście rzeczywiście miałem wrażenie deja vu, a to tylko skojarzenia z Królewską Przystanią. Miło było się poszwendać, szczególnie po tych wszystkich wąskich uliczkach.
Widokówkowy widok na całe stare miasto można znaleźć kierując się drogą wzdłuż wybrzeża na południe. Na poboczu można się zatrzymać i popatrzeć na stare miasto, mury obronne i morze – rzeczywiście ładnie 🙂
W Dubrowniku czekała mnie jeszcze jedna atrakcja, wizyta u lekarza – tym razem nie dla Hhabicza, a dla mnie. Złapałem anginę. Szczerze mówiąc, miałem dość tych wszystkich zdrowotnych przygód i zaparłem się, że ta angina nie przeszkodzi nam w podróży. Czym prędzej znalazłem lekarza, przepisał antybiotyk i rzeczywiście, od razu ruszyliśmy dalej w podróż. Następną atrakcją miał być park narodowy Krka. O tym w kolejnym odcinku.
Dubrovnik cudownie jest oglądać ze wzgórza Srd. Na wzgórze dostaniecie się kolejka linową. Serdecznie polecam. Tak uciekliśmy od tłumów i gorącej temperatury w mieście😀😃😉