Kiedy kupiliśmy przewodnik Lonely Planet po Argentynie, zdjęcie z lodowcem Perito Moreno było na okładce. Mówię tutaj o przewodniku po kraju, w którym są wodospady Iguazu, w którym jest Aconcagua – najwyższy szczyt obydwu Ameryk, w którym są takie szczyty andyjskie, jak Cerro Torre czy Fitz Roy… Wydawca przewodnika miał zatem ciekawy wybór 😉 Widok na Perito Moreno jest po prostu kosmiczny, nawet niespecjalnie chce mi się wymyślać nadające się epitety. Byliśmy tam 7 lat temu, często tę podróż wspominamy, polecamy to miejsce każdemu i po cichu marzymy, że może jeszcze kiedyś zobaczymy ten lodowiec.
El Calafate
Bazą wypadową do zwiedzania Perito Moreno jest małe miasteczko w Patagonii, El Calafate. Do El Calafate dotarliśmy po podróży, która z powodu przygód zafundowanych gratis przez linię Aerolineas Argentinas, trwała blisko 60 godzin. Tym przygodom należy się osobny wpis. W każdym razie jeśli sama podróż na drugi koniec świata była piekielnym doświadczeniem, o tyle El Calafate objawiło nam się jako prawdziwe niebo. El Calafate, położone w sercu Patagonii, dostarczyło nam masę pozytywnej energii. Klimat tego miejsca odczuliśmy już na samym lotnisku. Lotnisko jest małe, położone w środku niczego, ale jest czyste, wygodne i sprawnie obsługujące pasażerów.
Klimat miasteczka i serdeczność mieszkańców odczuliśmy wiele razy. W trakcie pobytu w El Calafate musieliśmy zmienić hotel. Obsługa sama się zaoferowała, że w trakcie dnia – w czasie naszej nieobecności – przewiozą bagaże do drugiego hotelu. Pierwszy hotel (Hotel Rochester) był położony tuż nad jeziorem Lago Argentino. Drugi, Hotel La Cantera, był położony bardziej w centrum. Niby koniec świata, jakieś małe miasteczko, niby jakiś młody niepozorny kucharz w hotelowej restauracji, ale to właśnie w tym hotelu zjadłem najlepsze gnocchi w życiu. Spotkałem się nie raz z określeniem, że Patagonia to taka druga Szwajcaria. Trudno mi się do tego odnieść, bo w Szwajcarii nie byłem. Ale jedna rzecz na pewno jest wspólna – chodzi o ceny. Niestety, dostać się tam nie jest tanio, i na miejscu ceny do niskich nie należą. Ale El Calafate co i rusz serwowało doświadczenia, które człowiekowi wbijają się do głowy na długie lata. Nawet wschód słońca wydawał się piękniejszy niż gdzie indziej.
Perito Moreno ze statku
Perito Moreno można obejrzeć na rejsie łodzią po Lago Argentino. Wycieczki są perfekcyjnie zorganizowane, turyści są odbierani bezpośrednio spod hoteli, potem też są odwożenie pod same drzwi hotelowe. Zbiórka została zaplanowana na około 6 rano. Warto było wstać tak wcześnie, bo wschód słońca był wyjątkowo widowiskowy. Rejs trwał kilka godzin. Zanim dopłynęliśmy do lodowców, minęło trochę czasu, ale widoki od samego startu były niesamowite. Kolor wody w jeziorze Lago Argentino, otaczające jezioro góry, odłamki lodowca pływające po jeziorze, do tego piękna pogoda i bezchmurne niebo.
Pierwszym lodowcem, który wpada do Lago Argentino, i który można było oglądać z łodzi, to Spegazzini. W porównaniu z Perito Moreno, Spegazzini jest bardziej stromy. Jęzor lodowca spływa wprost do jeziora pomiędzy skałami, piękny widok. Czoło lodowca tworzą wysokie ściany, znajdujące się nad taflą wody jeziora. Lodowiec jest potężny, łódź wydawała się kruszynką na tle ścian lodowca.
Potem łódź popłynęła w kierunku Perito Moreno. Jego czoło było widoczne już z oddali. Tuż przy czole lodowca co i rusz pojawiają się różne ciekawe formy takie jak na przykład mostki i jamy. Ale lodowiec cały czas jest w ruchu i żaden z takich cudów nie utrzymuje się zbyt długo. Co chwila słychać było huk podobny do piorunów, wywoływany przez obrywające się kawałki lodowca. Nie można się było napatrzeć na te atrakcje. Ale na szczęście to nie było nasze ostatnie spotkanie z Perito Moreno.
Trekking po Perito Moreno
Kolejnego dnia czekała nas nie mniejsza atrakcja – mieliśmy na Perito po prostu wejść i sobie tam pochodzić. Tuż pod lodowcem czekał na nas stojak z rakami. Trekking trwał jakieś półtorej godziny. W rakach szło się całkiem sprawnie, choć przewodnicy wykazywali się momentami nadgorliwością i wyrąbywali czekanami stopnie w co trudniejszych momentach. Obeszliśmy oczywiście malutki fragment lodowca. A Perito Moreno jest potężny. Podobno to trzeci na świecie rezerwuar słodkiej wody. Sfotografowane osoby stojące na lodowcu wyglądały, jakby się unosiły w powietrzu. Na koniec przewodnicy częstowali wszystkich przygotowaną uprzednio whiskey z lodem ułamanym prosto z Perito Moreno. Nienajlepsza tego dnia pogoda nie popsuła doskonałych wrażeń.
To nie był dla nas koniec przygód w Patagonii. Czekała nas jeszcze wycieczka do El Chalten i widoki na legendarne Cerro Torre i Fitz Roy. O tym w kolejnym odcinku.