Walencja nie była moim jakimś upatrzonym i wyczekanym miejscem. Znaleźliśmy się w jej okolicach trochę przypadkiem, korzystając z uprzejmości koleżanki, która udostępniła nam swoje mieszkanie w znajdujące się niedaleko Puerto de Sagunto. Mimo to, Walencja okazała się miastem bardzo ciekawym. Z jednej strony można znaleźć stare zabytki pochodzące jeszcze nawet ze średniowiecza. Z drugiej strony mamy okazję oglądać niesamowity kompleks nowoczesnych budowli Ciudad de las Artes y las Ciencias. To miasto jest bardzo różnorodne, jeśli chodzi o architekturę. Nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że miejscami jest chaotyczne. Ale na pewno zapada w pamięć i warto je odwiedzić.
Walencja, mapa atrakcji opisanych w niniejszej relacji

Powódź z 1957 roku, która na zawsze zmieniła Walencję
Cechę charakterystyczną Walencji jest długi pas zieleni, ciągnący się przez 10 kilometrów przez sam środek miasta. Chyba żadne inne duże miasto nie ma takiej osi. Kiedyś płynęła tędy rzeka Turia. W 1957 Turia wylała. Miasto dotknęła tragiczna powódź, która pozbawiła życia kilkadziesiąt osób. Generał Franco obiecał, że podobna tragedia się nie powtórzy. Dlatego podjęto decyzję, że bieg rzeki należy zmienić. Z kolei w starym korycie rzeki miała powstać autostrada… Bieg rzeki rzeczywiście zmieniono, ale na szczęście odstąpiono od pomysłu budowy drogi i zalania wszystkiego betonem i asfaltem.

Zamiast tego w starym korycie powstał park Jardin del Turia, który jest pełen ciekawych miejsc. Kulminacyjnym miejscem Jardin del Turia jest odcinek, na którym zbudowano nowoczesny kompleks budynków Ciudad de las Artes y las Ciencias. Ale można tam też znaleźć inne ciekawe miejsca, choć może nie aż tak spektakularne. Duże wrażenie zrobił na mnie wyjątkowy plac zabaw, Gulliver. Ten plac zabaw ma postać ogromnego Guliwera, który leży na ziemi. Można się na niego wdrapać, chodzić po nim i zjeżdżać z wielu zjeżdżalni, poprowadzonych w różnych miejscach jego ciała. Niektóre zjeżdżalnie są tak wielkie, że sam sobie tez zjeżdżałem 😉 Nie zjeżdżałem z takich zjeżdżalni pewnie jakieś 25 lat. Było stromo, nawet się trochę bałem. Także Guliwera polecam nie tylko rodzinom z dziećmi 😉

Ciudad de las Artes y las Ciencias
Hiszpania nieprawdopodobnie imponuje mi tym, że powstają tam wciąż współczesne budowle, których fantazja i wyjątkowość nieskończenie przerasta lasy wieżowców z Dubaju, Szanghaju czy Nowego Jorku. Wystarczy wspomnieć Muzeum Guggenheima w Bilbao czy Sagrada Familia w Barcelonie. Walencja jest kolejnym świetnym przykładem. Cały kompleks Ciudad de las Artes y las Ciencias wygląda niesamowicie i jak nic innego na świecie.Kompleks był budowany nie tak dawno temu. Prace budowlane rozpoczęto w 1996 roku, a ostatni budynek otworzono w 2005.

Kompleks Ciudad de las Artes y de las Ciencias składa z kilku części. Na jednym skraju kompleksu znajduje się Oceanarium, które samo w sobie składa się z kilku budynków. Potem znajduje się Agora, czyli hala widowiskowa, w której odbywają się koncerty oraz wydarzenia sportowe. Kolejna budowla to most El Pont de l’Assut de l’Or, który konstrukcją troszeczkę przypominał mi nasz Most Świętokrzyski. Po drugiej stronie mostu są równolegle poprowadzone dwie długie budowle, czyli Muzeum Nauki oraz L’Umbracle. L’Umbracle to budowla, w środku której znajduje się ogród. Kolejny budynek to przypominający kształt oka L’Hemisferic. L’Hemisferic to centrum multimedialne, na które składa się między innymi kino IMAX oraz planetarium. Ostatni budynek, na drugim skraju kompleksu to El Palau de les Arts Reina Sofia, w którym to budynku znajduje się opera. Opera ma chyba najbardziej fantazyjny kształt ze wszystkich budynków, który przypomina jakąś rybę.

Walencja, Oceanarium
Walenckie oceanarium to największy taki obiekt w Europie. Mimo to, przed wizytą miałem wątpliwości, czy powinniśmy tam iść. Mam je również teraz po wizycie, czy to była właściwa decyzja. Z jednej strony dla takich osób jak my to w zasadzie jedyna okazja, żeby zobaczyć morskie zwierzęta, które są niezwykle fascynujące. Nie żaglujemy, nie nurkujemy, więc oceanarium wydaje się fajną opcją, żeby jakkolwiek zaznajomić się z tym tajemniczym światem. Z drugiej strony, czy naprawdę te niesamowite delfiny, białuchy, morsy czy żółwie powinny żyć w niewoli, na mimo wszystko tak ograniczonej przestrzeni?

Delfinarium
Przyznaje się, że podczas pokazu delfinów oraz w momencie, kiedy oglądaliśmy białuchę miałem wyrzuty sumienia, że kupiliśmy bilety do tego Oceanarium. W trakcie pokazu delfinów łzy mi pociekły ze wzruszenia, jak niesamowite to są zwierzaki. Delfiny występowały wraz z grupą opiekunów. Muszę przyznać, że miałem wrażenie, ze pomiędzy delfinami i opiekunami istniała więź wzajemnej i serdecznej przyjaźni. Trzeba też uczciwie podkreślić, że przed pokazem delfinów do widowni wystosowano apel o zadbanie o środowisko. Skaczące w wodzie delfiny zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Aż chciałoby się z takim delfinem zaprzyjaźnić tak, jak ich opiekunowie.

Zwierzęta arktyczne oraz oceaniczne
Walenckie Oceanarium jest naprawdę rozległe i składa się z kilkunastu części, z których każda jest poświęcona określonym gatunkom zwierząt. Poza delfinarium, największe wrażenie zrobiły na mnie część ze zwierzętami arktycznymi oraz część ze zwierzętami oceanicznymi. W budynku ze zwierzętami oceanicznymi największymi gwiazdami jest rodzina białuch. Być może nie kojarzycie tego ssaka z nazwy, ale na pewno kojarzycie po wyglądzie. Białuchy z wyglądu przewyższają urokiem nawet delfiny 🙂 Ten zwierz został zdecydowanym ulubieńcem Hhabicza. Ale w części ze zwierzętami arktycznymi są jeszcze inne gwiazdy. Mam tu na myśli gromadę morsów. Pływające tam i z powrotem morsy nas zupełnie zahipnotyzowały.

Budynek ze zwierzętami oceanicznymi to też niesamowite miejsce. W budynku został zbudowany przeszklony tunel w poprzek akwarium. Dzięki temu zwiedzający mają wyjątkowe wrażenie, że pływają razem razem ze wszystkimi rybami. Tuż obok nas przepływały dziesiątki rekinów i płaszczek. Kolosalne wrażenie zrobiła na nas ryba piła, którą widzieliśmy pierwszy raz w życiu. Tunel jest naprawdę niesamowity, wrażenie jak by człowieka przeniesiona do jakiejś kreskówki. Człowiek sobie stoi, a tuż nad głową pływają rekiny… Widać doskonale szczegóły uzębienia tych ryb – naprawdę ciekawy widok 🙂
W oceanarium ciekawych wrażeń zapewniają dziesiątki innych zwierzaków. Są akwaria z przepięknymi meduzami oraz części poświęcone żółwiom, krokodylom, flamingom, pingwinom czy fokom. Tak naprawdę każda część była dla mnie ciekawa. Warto zarezerwować nawet 6 godzin na porządne zwiedzenie całego oceanarium.


Walencja: perełki modernistycznej architektury
Architektura Walencji wydała mi się nieco chaotyczna, szczególnie na tle zbudowanej jakby od linijki Barcelony. W Walencji stoją obok siebie budynki przepiękne i brzydkie, czy średniowieczne i współczesne. Ten chaos szczególnie jest widoczny w panoramie miasta, którą widzieliśmy z wieży Torres de Quart. Niemniej w Walencji można znaleźć prawdziwe architektoniczne perełki, choć niektóre z nich nie tak łatwo samemu odnaleźć. My się wspomogliśmy przewodnikiem Lonely Planet, w którym była opisana dedykowana walenckiemu modernizmowi trasa. Dla mnie osobiście ta trasa to była najciekawsza spośród naszych wszystkich walenckich wycieczek.


Spośród modernistycznych kamienic polecanych przez przewodnik, najbardziej spodobały się nam Casa Ortega, Casa Ferrer, Casa del Dragon i Red Nest Hotel. Kamienica Casa Ortega wyróżnia się fasadą zdobioną kwiatowymi wzorami oraz balkonem podtrzymywanym przez głowy wyrzeźbionych nagich postaci. Casa Ferrer zwraca uwagę dekoracją w postaci girlandy ze sztukaterią z róż oraz płytkami ceramicznymi. Z kolei budynek Casa del Dragon ma fasadę zdobioną motywami nawiązującymi do smoków. Zaś Red Nest Hotel wyróżnia się żelaznymi balustradami balkonów oraz zdobionymi sztukaterią obramowaniami okien. Te budynki są bardzo urokliwe, choć oczywiście są dość tradycyjne w porównaniu ze spektakularnymi budynkami Gaudiego w Barcelonie. I wcale nie mam na myśli tego, że przez to są mniej ciekawe. Zbudować ładny budynek w klasycznej formie to też sztuka.

Modernizm w wydaniu budynków użyteczności publicznej
Na trasie walenckiego modernizmu znajdują się też budynki użyteczności publicznej. Takim najbardziej znanym jest Mercado Central, które jest uznawane za jeden z centralnych punktów miasta. Mercado Central to ogromna hala, w środku której znajduje się rynek. Dziesiątki stoisk z różnymi dobrami: mięsa, owoce i lokalne przysmaki. Smak wyciskanych na oczach człowieka soków jest obłędny. Sama architektura Mercado Central też robi wrażenie, szczególnie ze względu na ogrom budynku. Najbardziej mi się spodobało wnętrze kopuły.

Inną halą targową zbudowaną w stylu modernistycznym jest Mercado de Colon. W porównaniu do Mercado Central, Mercado de Colon jest dużo bardziej kameralne, i dzięki temu ma być może nawet więcej uroku.
Innymi budynkami, które są warte uwagi, to Ratusz i stacja kolejowa Estacion del Norte. Ratusz jest położony przy Plaza de Ayuntamiento, takim walenckim odpowiedniku warszawskiego Placu Bankowego. Z kolei obok stacji kolejowej Estacion del Norte warto zwrócić uwagę na położoną tuż obok arenę walki byków, zbudowaną w formie amfiteatru.


Okolice Mercado Central
W najbliższej okolicy Mercado Central znajduje się wiele ciekawych budynków, dlatego fajnie się tu pokręcić i po prostu pospacerować w dowolnym kierunku. Można tu znaleźć rzędy fotogenicznych kolorowych kamienic.


Znajduje się też tutaj najsłynniejszy budynek miasta, giełda jedwabiu La Lonja. Budynek La Lonja jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. La Lonja była zbudowana na przełomie XV i XVI wieku. Wtedy Walencja była u szczytu rozkwitu swojej potęgi morskiej oraz włókienniczej. I ten budynek miał w założeniach stać się centrum handlu. La Lonja – jak na standardy świeckiej architektury miejskiej z tamtych czasów – jest nadzwyczaj okazałym budynkiem. To też trochę świadczy o tym, jak dobrze się wtedy Walencji wiodło.

Po drugiej stronie ulicy, również obok Mercado Central, znajduje się kościół pw. św. Janów. Kościół był pierwotnie zbudowany w XIII na miejscu meczetu. Potem w XVII wieku był przebudowany z powodu pożarowych zniszczeń. Widać zresztą, że z każdej strony kościół św. Janów wygląda zupełnie inaczej. Otoczenie tego kościoła i La Lonja wygląda niesamowicie, to jedno z najpiękniejszych miejsc w Walencji.

Od Katedry po Torres de Quart
Kiedy kończyliśmy spacer trasą modernistycznych budynków Walencji, znaleźliśmy się na placu Plaza de la Reina. Najpierw moją uwagę przykuła wieża Torre de Santa Catalina. Zaraz potem zauważyłem drugą wieżę, Torre del Micalet. Ta wieża to dzwonnica walenckiej Katedry. Walencka katedra również była zbudowana w XIII, i podobnie jak kościół św. Janów, świątynia została zbudowana na miejscu meczetu. Architektura Katedry jest dość wyjątkowa i zupełnie nie przypomina włoskich katedr, które widzieliśmy chociażby w Toskanii. Katedra wygląda zupełnie inaczej od strony placu Plaza de la Reina niż z drugiej strony, od placu Plaza de la Virgen. W walenckiej katedrze znajduje się kielich, który rzekomo jest Świętym Graalem, czyli kielichem, którego użył Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy.




Po obejrzeniu Katedry skierowaliśmy się w stronę Torres de Quart, jednej z wież, która kiedyś stanowiła element murów obronnych. Po drodze minęliśmy Palau de Generalitat, który jest siedzibą władz samorządowych. To również ważny budynek dla Walencji, i również z bogatą historią. Palau de Generalitat został zbudowany w XV wieku, choć potem przebudowywany. Do dziś władze autonomicznej Wspólnoty Walenckiej rezydują właśnie tu.

Torres de Quart warto zobaczyć i zwiedzić, bo można wejść na szczyt wieży i oglądać Walencję z góry. Panorama miasta jak dla mnie wyglądała zaskakująco chaotycznie. Walencja zdecydowanie bardziej podobała mi się z poziomu ulicy niż z poziomu szczytu wieży.

