Mazury to nie jest region, z którym byłem szczególnie zaprzyjaźniony. Nie pływam, nie żegluję, więc co taka wodna łamaga mogłaby tam robić. Po prostu trochę nuda. Niemniej z Warszawy całkiem sprawnie można na Mazury dojechać, a przecież tutejszym krajobrazom nie można odmówić wyjątkowej urody. Dlatego od czasu do czasu sobie tam jeździmy. Tak też zrobiliśmy już prawie dwa lata temu, kiedy zarezerwowaliśmy sobie nocleg na przedłużony czerwcowy weekend w Gościńcu Szuwary w miejscowości Krutyń. Nie miałem zbyt dużo czasu, żeby się przygotować na ten wyjazd. Nie planowałem, co będziemy robić na miejscu i nie miałem żadnych oczekiwań. Jeszcze nie wiedziałem, że czeka mnie tyle pozytywnych zaskoczeń, i że okolice Krutyni staną się jednym z moich ulubionych miejsc.

Krutyń, Gościniec Szuwary
Krutyń to mała miejscowość w sercu Mazur. Znajduje się tu siedziba Mazurskiego Parku Krajobrazowego. Największą tutejszą atrakcją jest rzeka Krutynia, która się świetnie nadaje do spływów kajakowych. Gdzieś na uboczy wsi znajduje się Gościniec Szuwary, jeden z tych nowych urokliwych pensjonatów. Znaleźliśmy go na slowhopie. Na miejsce zajechaliśmy już w nocy. Więc dopiero rano się pokapowaliśmy, w jakim pięknym otoczeniu się znajdujemy. Pensjonat leży na końcu wsi, niedaleko od lasu. Na terenie pensjonatu jest dużo miejsca dla dzieciaków do biegania i plac zabaw z trampoliną. Zjedliśmy pyszne śniadanie, podczas którego pani gospodyni poradziła nam, żeby przejść się na spacer drogą przez las, i że po drugiej stronie lasu jest jakaś restauracja, gdzie można zjeść obiad.


Gałkowo
Oczywiście skorzystaliśmy z rady i udaliśmy się na ten spacer, choć wchodząc w las naprawdę nie byłem pewien, czy my znajdziemy w tej głuszy jakąkolwiek restaurację. Tak sobie spacerowaliśmy, i nagle pierwsza niespodzianka. Po drugiej stronie lasu znaleźliśmy kilkadziesiąt koni biegających sobie po łąkach. Cóż to był za wspaniały widok. Konie chętnie do nas podbiegały, dzięki czemu mogliśmy patrzeć na nie zupełnie z bliska. A już zupełnym odjazdem było to, że mogliśmy zobaczyć dwutygodniowe źrebię, które biegało za swoją mamą. Okazało się, że dotarliśmy do jakiejś słynnej na cały kraj stadniny koni. Jak się okazuje, są zalety jeżdżenia w nowe miejsca bez zupełnego przygotowania. To takie miłe uczucie dać się zaskakiwać takim niesamowity miejscom, jak właśnie stadnina koni w Gałkowie.




Restauracja Potocki
Stadnina to była dopiero pierwsza niespodzianka, którą przywitało nas Gałkowo. Otóż drugie zaskoczenie, to wspomniana restauracja, którą dość łatwo znaleźliśmy w Gałkowie. Trudno zresztą byłoby ją przeoczyć, bo znajduje się ona w okazałym drewnianym dworze. Restauracja Potocki wygląda niesamowicie zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Pamiętam, że jedzenie było pyszne, a szczególnie placki ziemniaczane. Ale skąd ta restauracja się tu w ogóle wzięła? Na stronie internetowej możemy przeczytać, że budynek restauracji pierwotnie pełnił rolę Dworku Łowczego w posiadłościach pewnego rodu niemieckiego. W 2004 roku dworek przeniesiono do Gałkowa. W innych budynkach przy dworku znajdują się miejsca noclegowe. Miejsce niesamowicie mnie zaskoczyło, zarówno jeśli chodzi o klimat, jak i wygląd.
Spływ rzeką Krutynia



Po południu wyruszyłem z Hhabiczem na spływ Krutynią. Skorzystaliśmy z pomocy poleconego przez gospodarzy Pana, którego firma Wiosełko zajmuje się wynajmem kajaków. Pan był super sympatyczny i pomocny. Zarekomendował nam krótką rekreacyjną trasę. Zaczęliśmy spływ za młynem przy Starej Papierni, 2,5 kilometra w dół rzeki za wsią Krutyń. W tym miejscu trzeba przenieść kajak brzegiem na odcinku około kilkudziesięciu metrów.), Przy innej okazji przenosiłem tu kajak, da się to ogarnąć w jedną osobę. Płynęliśmy około 7 kilometrów, aż do mostu łączącego wsie Wojnowo i Zameczek. Spływ zajął nam około 2 godziny, gdzie Pan nas odebrał.
Spływ Krutynią, wśród lasów i łąk
Odcinek Stara Papiernia – Zameczek to oczywiście mała część szlaku wodnego na Krutyni. Ale ten odcinek wystarcza, żeby poznać najpiękniejsze krajobrazy, jakie Krutynia ma do zaoferowania. Pierwsza część tego odcinka, do portu Rosocha, wiedzie wśród lasów. Z kolei drugi odcinek wiedzie wśród łąk i brzegów porośniętych trzcinami. Przyznam, że szczególnie niesamowite wrażenie zrobił na mnie spływ poprzez las. Poczułem się, jak w środku jakiejś dżungli. Co ciekawe, nie spotkaliśmy żadnych innych kajaków, cała rzeka była dla nas. Klimatu dzikości dodawały pojawiające się co chwila łabędzie oraz żurawie.
Spływ Krutynią to świetna okazja do zapoznania się z jednym z najcenniejszych skarbów polskiej przyrody. Rzeka jest spławna, nie było leżących w poprzek drzew, które utrudniałyby manewry kajakiem. Dzięki temu taki spływ jest dostępny dla każdego, niezależnie od poziomu zaawansowania jeśli chodzi o kajaki. My tu mieszkając w Polsce może czasami nie doceniamy tej intensywnej zieleni drzew i łąk, którą wiosną i latem widzimy na co dzień. Jednak na tle suchej przyrody południowoeuropejskiej czy surowych lasów iglastych na północy Europy nasze krajobrazy, takie jak właśnie ten nad Krutynią, są po prostu niesamowicie atrakcyjne.




Krutyń, rezerwat Zakręt
Rzeka Krutynia to nie jedyna atrakcja przyrodnicza dostępna we wsi Krutyń. Drugą taką atrakcją jest ścieżka przyrodnicza poprowadzona przez sąsiadujący z wsią rezerwat przyrody Zakręt. Rezerwat Zakręt obejmuje ciekawy fragment lasu. Po pierwsze, są tam małe jeziorka dystroficzne, czyli bezodpływowe jeziorka położone w zagłębieniach, zasilane głównie opadami. Nad jednym z tych jeziorek jest małe molo, na którym stoi ławka. To jedno z takich mega spokojnych miejsc, gdzie ciszę przerywa tylko bzyczenie komarów, których spotkaliśmy tu całe chmary.
Drugą ciekawą atrakcją rezerwatu są pomniki przyrody. Jednym z takich pomników jest stary kilkusetletni Dąb Bartny. Jednak według mnie najciekawszym obiektem tego typu była para drzew Zakochana Para. Zakochaną Parę tworzą dąb i obejmowana przez niego sosna. Cóż za romantyczne miejsce, prawda?
Kierując się jeszcze nieco dalej w kierunku zachodnim, docieramy nad już dużo większe, regularne jezioro, Jezioro Mokre. Nad Jeziorem Mokrym znajduje się również małe molo, na którym można posiedzieć i pomoczyć nogi. Spacer przez rezerwat Zakręt i nad Jezioro Mokre to wysoce rekomendowana przeze mnie atrakcja dla każdego, kto przebywa w okolicy.



Stacja Badawcza Instytutu Parazytologii PAN, czyli w odwiedzinach u jeleniowatych
Ostatniego dnia pobytu pojechaliśmy do Kosewa Górnego. Tu, w środku niczego, znajduje się jednostka Polskiej Akademii Nauk, a dokładniej Stacja Badawcza Instytutu Parazytologii. Po co tu przyjechaliśmy? Stacja zajmuje duży obszar, na którym żyją trzy gatunki jeleniowatych: daniele europejskie, jelenie szlachetnie i jelenie sika. Pracownicy stacji zajmują się badaniem tych gatunków. W ramach pobocznej działalności stacji, udostępnia się jej zwiedzanie turystom.
Na całe szczęście, nie jest to typowy zwierzyniec. Zwierzęta żyją w warunkach możliwie jak najbardziej zbliżonych do naturalnych. Można obserwować je tylko z pewnej odległości. Dzięki temu zwierzęta zachowują naturalny tryb życia, co jest istotne z punktu widzenia prac naukowych. Stację można zwiedzić o określonych godzinach, w towarzystwie przewodnika. Naszym przewodnikiem była pani doktorantka, która mega ciekawie opowiadała o zwyczajach jeleniowatych oraz o swoim projekcie badawczym.
Maskotką stacji była Gabrysia, czyli młoda łania. Młoda Gabrysia została znaleziona i przywieziona do stacji. Udało się ją odchować, co było sukcesem, bo podobno większości młodych w takiej sytuacji nie udaje się przeżyć. Niemniej Gabrysia była oswojona z ludźmi i biegała sobie między naszą grupą zwiedzających, zupełnie jak jakiś pies 🙂 Pani przewodnik zwracała uwagę, żeby pozornie porzucone młode jeleni zostawiać w spokoju i nie zabierać. Brak obecności matki nie oznacza, że młode zostało porzucone.

Krutyń, noc świętojańska
Krutyń ujęła mnie w jeszcze jeden sposób. Byliśmy tam akurat jak wypadała noc świętojańska. Z tej okazji lokalna społeczność zorganizowała nad rzeką festyn. Na scenie występowały dzieciaki z lokalnej szkoły. Policja przywiozła motor, na którym mogły siadać dzieciaki. Zorganizowano kiermasz, z którego dochody były przeznaczone na atrakcje dla dzieciaków ze szkoły. A na koniec odbyła się ceremonia puszczania wianków. Jak dla mnie to było wielkie pozytywne zaskoczenie i przykład na to, jak wspaniale i zgodnie może się organizować lokalna społeczność.