Przejdź do treści

Lodowy Szczyt – wymarzony tatrzański szczyt

Lodowy Szczyt, widok ze szlaku na Sławkowski Szczyt

Jeszcze parę lat temu nie przyszłoby mi do głowy, że wejdę na taki szczyt, jak Lodowy. Lodowy Szczyt to trzeci najwyższy szczyt w Tatrach, o wysokości 2628 m n.p.m. Na ten szczyt nie prowadzi znakowany szlak turystyczny, a mi do głowy nie przyszło, że będę kiedyś chodzić poza szlakami. Niemniej, kiedy przeszedłem wszystkie najciekawsze szlaki w Tatrach Wysokich po polskiej stronie, zacząłem się zastanawiać nad jakąś ciekawą alternatywą. Oczywiście pewnie najprostszym wyborem byłoby po prostu zacząć chodzić po szlakach po słowackiej części Tatr. A jednak pomyślałem, że młodszy już nie będę, i że może warto zrealizować jakieś grubsze tatrzańskie marzenie. No i tak padło na Lodowy Szczyt.

Początek wycieczki tuż za Starym Smokowcem, widok na Łomnicę i Durny Szczyt
Początek wycieczki tuż za Starym Smokowcem, widok na Łomnicę i Durny Szczyt

Lodowy Szczyt

Skąd mi się ten Lodowy Szczyt wziął w głowie? Zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, kiedy patrzyłem na Tatry z Polany Głodówka. W tej przepięknej panoramie króluje swoją sylwetką i wrażeniem niedostępności nad innymi szczytami. Lodowy Szczyt wznosi się na wysokość 2628 m n.p.m. – pod tym względem w Tatrach wyprzedzają go tylko Gerlach i Łomica. Lodowy Szczyt tworzy potężny masyw, który jest wyraźnie widoczny w wielu panoramach tatrzańskich. Żeby zwykły turysta dostał się na szczyt, trzeba skorzystać z usług przewodnika posiadającego odpowiednią licencję. W praktyce bardziej zaawansowani turyści wchodzą na szczyt sami. Jednak, jakby nie patrzeć, jest to łamanie przepisów. Ja – z uwagi na brak jakiegokolwiek pozaszlakowego doświadczenia w Tatrach – nie miałem żadnych dylematów i umówiłem się pewnego lipcowego dnia na wycieczkę.

Spędzałem z rodziną wakacyjny tydzień w Pieninach i pomyślałem, że jednego dnia zrobię sobie tę wycieczkę na Lodowego. Niestety, cały tydzień był deszczowy. Początkowo byłem umówiony na wycieczkę na wtorek, ale lało i ustaliliśmy z przewodnikiem, że spróbujemy w piątek. To był dla mnie ostatni możliwy dzień – w sobotę przewodnik miał zajęty termin, a w niedzielę już odjeżdżaliśmy do domu. W piątek pogoda nie była idealna, ale przynajmniej nie padało. W każdym razie zachmurzenie było na tyle duże, że nie było mi dane zobaczyć Lodowy Szczyt z dalszej perspektywy. Ale przede wszystkim ucieszyłem się, że w ogóle spróbujemy. Adrenalina dała już o sobie znać w nocy. Pobudkę zaplanowałem rano o 5:30. Plecak miałem spakowany już poprzedniego dnia. Ruszyłem samochodem znad Jeziora Czorsztyńskiego w kierunku Tatr w nadziei na przeżycie wielkiej przygody.

Dolina Małej Zimnej Wody, przede mną podejście na Złote Spady, z których spływa Złota Siklawa
Dolina Małej Zimnej Wody, przede mną podejście na Złote Spady, z których spływa Złota Siklawa

Czy na Lodowy Szczyt mogą wejść osoby bez pozaszlakowego doświadczenia?

Myślę, że nie ma uniwersalnej odpowiedzi to pytanie. Co najwyżej mogę podzielić się tutaj swoją perspektywą. Przed wycieczką na Lodowy Szczyt nigdzie nie chodziłem w Tatrach poza wyznaczonymi szlakami. Z drugiej strony, co najmniej dwa razy przeszedłem wszystkie najtrudniejsze szlaki w polskich Tatrach Wysokich, takie jak Orla Perć, Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem czy Rysy. W Tatrach bywam dość rzadko, zazwyczaj są to krótkie pobyty 1 – 2 razy w roku. Przewodnik nie ukrywał pewnego zdziwienia faktem, że na pierwszy wypad na Słowację wybrałem Lodowy Szczyt. Niemniej z perspektywy czasu uważam, że zdobycie Lodowego Szczytu w towarzystwie przewodnika poszło mi dość sprawnie. Jedyny, nieco bardziej problematyczny moment, miałem podczas zejścia przez Lodowego Konia. Ale o ile wejście z przewodnikiem nie przysporzyło mi specjalnych problemów, o tyle absolutnie nie wyobrażam sobie wejścia na ten szczyt samemu. W zasadzie mogę powiedzieć, że na ten moment byłoby to najzwyczajniej w świecie niemożliwe.

Pierwsza kwestia to wyzwanie z orientacją w terenie. Pisząc tę relację mam już punkt odniesienia z wycieczki na Staroleśny Szczyt. Lodowy Szczyt jest na pewno jednym z tych szczytów, gdzie odnalezienie właściwej drogie jest dość łatwe. Jednak mimo tego, osoba bez doświadczenia mogłaby łatwo stracić orientację w przypadku zachmurzenia. Do tego dochodziły stres związany z odnajdowaniem drogi. Z przewodnikiem można się skupić umysł na wchodzeniu, bez rozdrabniania uwagi na wątpliwości dotyczące wyboru drogi. Druga kwestia to asekuracja: przewodnik zapewnia asekurację liną. Moim zdaniem asekuracja podczas przejścia przez Lodowego Konia jest po prostu nie zbędna – w tym miejscu ryzyko poważnego wypadku z powodu potknięcia jest bardzo duże. Trzecia kwestia to oczywiście słowackie przepisy – samodzielne wyjście poza szlak jest niedozwolone.

Chata Tery'ego, widok na Durny Szczyt
Chata Tery’ego, widok na Durny Szczyt

Droga wejścia na Lodowy Szczyt przez Ramię Lodowego

Na Lodowy Szczyt weszliśmy najbardziej popularną drogą, przez Ramię Lodowego i Lodowego Konia. Wystartowaliśmy około 7:15 ze Starego Smokowca. Zielonym Szlakiem podeszliśmy do górskiego hotelu Hrebieniok. Ten odcinek akurat można sobie skrócić – jeździ tam kolejka górska. Z Hrebienioka, czerwonym szlakiem magistrali podeszliśmy pod schronisko górskie Chata Zamkowskiego. Następnie z Chaty Zamkowskiego szliśmy zielonym szlakiem wzdłuż Doliny Małej Zimnej Wody. Po jakimś czasie podejście podchodzi pod wysoki próg polodowcowy Złote Spady. Ze Złotych Spadów płynie piękny wodospad Złota Siklawa. Po pokonaniu progu, dotarliśmy do schroniska Chata Tery’ego.

Lodowy Szczyt, widok z trasy wejścia na Dolinę Pięciu Stawów Spiskich
Lodowy Szczyt, widok z trasy wejścia na Dolinę Pięciu Stawów Spiskich

Chata Tery’ego i Dolina Pięciu Stawów Spiskich

Znajdujące się nad Złotymi Spadami górne piętro Doliny Małej Zimnej Wody robi niesamowite wrażenie. Znajduje się tu Dolina Pięciu Stawów Spiskich, która jest otoczona górami – olbrzymami., które niestety tego dnia były przykryte chmurami. Za schroniskiem znajduje się strzelista Pośrednia Grań oraz niższy od niej Żółty Szczyt. Potem przesuwając wzrok w kierunku północnym znajduje się Lodowy Szczyt. Dalej są Baranie Rogi. Z kolei patrząc w kierunku północno-zachodnim jest Durny Szczyt i w końcu Łomnica. Poziom spektakularności miejsca dopełniają stawy spiskie. Chata Tery’ego to miejsce naprawdę wyjątkowe – to miejsce mogłoby być głównym celem wycieczki. Można sobie posiedzieć nad stawem i pomyśleć, który szczyt obrać jako kolejny cel 🙂

Chata Tery'ego, zwana Terinką
Chata Tery’ego, zwana Terinką

Wejście na Lodowy – odcinek poza szlakiem

Od Chaty Tery’ego czekało nas jeszcze 600 metrów podejścia w pionie. Niedaleko za schroniskiem zeszliśmy ze szlaku, obchodząc Wielkie Jezioro Spiskie. Były momenty, kiedy ścieżka była wyraźna. Ale na trasie były też głazowiska i tam z odnajdowaniem ścieżki było oczywiście trudniej. Po podejściu pod ścianę Lodowego założyliśmy kaski i związaliśmy się liną. Na tym etapie związanie liną było może trochę na wyrost. Ale fragmentami podejście prowadziło przez kruchy teren. Ogólnie dzięki asekuracji liną przez całe wejście czułem się bardzo bezpiecznie.

Po jakimś czasie dotarliśmy na Ramię Lodowego – przełęcz na grani, która znajduje się pod mało wybitnym szczytem Lodowy Zwornik. Od przełęczy szliśmy już granią w kierunku Lodowego Szczytu. Grań nie była trudna – szło się komfortowo i było dość szeroko. Aż do pewnego momentu…

W drodze na Ramię Lodowego, widok na Baranie Rogi
W drodze na Ramię Lodowego, widok na Baranie Rogi

Przejście przez Lodowego Konia

Najsłynniejszym fragmentem drogi przez Ramię Lodowego jest przejście Lodowego Konia. Lodowy Koń to dwudziestokilkumetrowe przewężenie grani. Jest tu ekspozycja z jednej i z drugiej strony. Miejsce może nie jest bardzo trudne, ale ta ekspozycja działa na wyobraźnię. Jeśli chodzi o porównanie z Orlą Percią, to takich trudnych miejsc na Orlej jest dużo, ale jednak na szlaku są ułatwienia w postaci ubezpieczeń. Lodowego Konia w stronę szczytu pokonałem całkiem sprawnie. Nieco gorzej poszło mi w drugą stronę, ale tragedii też nie było. Na pewno mega wsparciem był tutaj przewodnik i lina. Bez tego wsparcia nie jestem pewien, czy zdecydowałbym się na przejście Lodowego Konia. Mam nadzieję, że takie trudne momenty z ekspozycją zaprocentują w przyszłości i pokonywanie ich będzie przychodzić mi coraz łatwiej.

Na grani, po pokonaniu Lodowego Konia
Na grani, po pokonaniu Lodowego Konia

Na samiutkim szczycie Lodowego

Po przejściu Lodowego Konia dotarliśmy wkrótce na sam szczyt. Niestety widoków nie było prawie wcale. Był moment prześwitu, przez który wyłonił się na chwilę Jaworowy Szczyt. Ale to nie miało znaczenia, cieszyłem się, jak dzika świnia, że udało się zdobyć Lodowego, pomimo niesprzyjającej pogody. Kiedyś do głowy by nie przyszło, że stanę na takim szczycie, a tu proszę 🙂 Wpisałem się do zeszytu ze skrzynki. Na szczycie znajduje się charakterystyczny trójnóg przy którym strzeliłem sobie fotkę, żeby był dowód, że byłem na szczycie 🙂 No i po krótkiej chwili rozpoczęliśmy zejście.

Trójnóg na szczycie Lodowego
Trójnóg na szczycie Lodowego

Zejście

Samo zejście było nieco trudniejsze. Na chwilę zawiesiłem się na Lodowym Koniu. Po zejściu z grani ciężko się schodziło w sypkim i kruchym terenie. Szczególnie tam trzeba było uważnie stawiać każdy krok. Po drodze spotkaliśmy jeszcze kozice – zawsze jest tak miło spotkać je na trasie. W Starym Smokowcu byliśmy o 16:15. Cała trasa zajęła 9 godzin – czyli dość szybko, przynajmniej jak na moje możliwości. Wycieczka dała mi w kość – czyli dokładnie tak, jak lubię 🙂

Lodowy Szczyt był pierwszym moim szczytem z listy szczytów z Wielkiej Korony Tatr (Rysy się nie liczą, bo nie byłem na wyższym słowackim wierzchołku). Podczas tej wycieczki miałem okazję przypatrzeć się trochę zboczom kilku innych szczytów z tej listy. Pośrednia Grań i Durny Szczyt nie wyglądały jakoś super przystępnie. Na tle innych szczytów z Wielkiej Korony Tatr, Lodowy Szczyt plasuje się gdzieś po środku stawki, jeśli chodzi o trudność najbardziej popularnej drogi. Droga jest dość długa i wymagająca kondycyjnie. Jednak poza krótkim fragmentem Lodowego Konia, nie ma tu jakichś znaczących ekspozycji. Mam nadzieję, że Wielka Korona Tatr będzie inspiracją do kolejnych takich wycieczek w przyszłości.

Lodowy Koń, pokonany już w drodze powrotnej
Lodowy Koń, pokonany już w drodze powrotnej
Na szczycie Lodowego, widok na pokryty chmurami Jaworowy Szczyt
Na szczycie Lodowego, widok na pokryty chmurami Jaworowy Szczyt
Zejście z Lodowego Szczytu, kozica
Zejście z Lodowego Szczytu, kozica
Pośrednia Grań w chmurach, ostra sylwetka Żółtej Ściany
Pośrednia Grań w chmurach, ostra sylwetka Żółtej Ściany
Podejście na Lodowy Szczyt, widok na kryjącą się w chmurach Pośrednią Grań
Podejście na Lodowy Szczyt, widok na kryjącą się w chmurach Pośrednią Grań
Wodospad Olbrzymi poniżej Chaty Zamkowskiego
Wodospad Olbrzymi poniżej Chaty Zamkowskiego
Las turni nad Doliną Małej Zimnej Wody
Las turni nad Doliną Małej Zimnej Wody
Dolina Małej Zimnej Wody
Dolina Małej Zimnej Wody
Widok na Lodowy Szczyt i Jaworowy Wierch ze Swistówki
Widok na Lodowy Szczyt i Jaworowy Wierch ze Swistówki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *