
Mam na imię Łukasz, a w sieci ukrywam się pod pseudonimem Fhancuski Hhabia.
Od dziecka uwielbiałem przeglądanie atlasów. Jako 8-latek znałem na pamięć stolice chyba wszystkich krajów. Potrafiłem wymienić ranking krajów pod względem powierzchni czy liczby ludności. Uwielbiałem podróżować na mapie. Zostało mi to do dziś, bardzo lubię zagubić się w mapach Google’a.
Wyjazdowe marzenia miałem odkąd pamiętam, choć zacząłem je spełniać dość późno. Pierwszy raz morze widziałem pod koniec studiów 🙂 Ale potem udało się przejechać koleją transsyberyjską, przejść Orlą Perć, czy chociażby zobaczyć ostre szczyty gór w Patagonii.
Jak już zacząłem pracować, i pieniądze nie były aż takim problemem, to pojawiło się pierwsze dziecko, Hhabicz, a potem drugie, Hhabiówna. Dlatego od kilku ładnych lat w zasadzie większość wycieczek odbywam z rodziną. Nie wyobrażam sobie zostawić dzieciaków pod opieką kogoś innego na dwa tygodnie, więc jeździmy razem. Cieszę się z każdej atrakcji, którą możemy zobaczyć razem. Chociaż z żalem muszę przyznać, że dzieci niestety nie przejęły turystycznej pasji po ojcu.
Podróże, nawet te małe, zawsze są dla mnie luksusem. Dlatego postanowiłem konserwować wspomnienia na tym blogu, żeby móc na nowo przeżywać podróżnicze emocje na co dzień. Być może ktoś z Was znajdzie tu jakąś inspirację, albo wskazówkę.
City break czy włóczęga na końcu świata?
Najbardziej lubię turystykę prowincjonalną. Wspaniale jest poczuć klimat “końca świata”, za którym wcale nie trzeba gonić tysiące kilometrów. Najpiękniejsze dla mnie są i zawsze będą góry. Nie dla mnie wielkomiejska turystyka, choć i taką nie gardzę, szczególnie, kiedy wiąże się z ciekawą historią danego miasta.
Lubię bardzo jeździć po Polsce. Tyle razy byłem pozytywnie zaskoczony, jakie cuda można u nas zobaczyć. Chociaż nie zawsze są to atrakcje, które są wymieniane w popularnych przewodnikach. Im więcej zwiedziłem innych krajów, tym bardziej jestem przekonany, że Polska kryje w sobie wyjątkowe atrakcje.
Prawdziwych podróżników przepraszam za nadużywanie słowa “podróże”. Tak, zdaję sobie sprawę, że moje wycieczki to tylko turystyka. Ale w potocznym języku jednak podróże i turystyka to w jakimś stopniu synonimy.
Dlaczego Fhancuski Hhabia?
Jak się wymyślił pseudonim Fhancuski Hhabia? Kiedyś czytałem książkę o Witoldzie Gombrowiczu, który lubił czasem żartować, rozmawiając z innymi z francuskim akcentem, podkreślonym “r” zamienionym na “h”. No i tak jakoś przy tej okazji wymyślił się Fhancuski Hhabia, i tak już zostało.
Kontakt
Jeśli chcesz o coś dopytać, proszę napisz wiadomość na maila, lub na Facebooku lub Instagramie.